Ogłoszenie

Google+

#1 2015-01-04 22:44:30

 Dziki

Administrator

50196399
Zarejestrowany: 2014-11-28
Posty: 166
Punktów :   

Nazooma - Prawowity Książę



Nazooma






Krystian Dzikiewicz

Prawowity Książę



--------------------------------------------




Od Autora

Witajcie, jakże cieszy mnie fakt, że sięgnąłeś po tą książkę. Dzięki temu wiem, że mój trud stał się owocny. Życzę ci miłego czytania. Opowieść spisana na tych kartkach, przeniesie cię do świata pełnych niezwykłych rzeczy, pełnych niezwykłych osobowości, pełnych rozmaitych królestw i ich kart historii. 

Jeszcze raz składam wielkie Dzięki. 




-----------------------------------------------



Prolog

Światło Gwiazd,
wskaże drogę bohaterom,
przekażą im swoją wiedzę,
Powiadają, że już wkrótce
nadejdzie dzień zagłady,
W dzień, kiedy góry wydadzą
swój okrzyk, a lasy zaczną
umierać, wtedy przyjdzie dzień zagłady

Powróci ten, co został zdjęty na wieki,
uwolniony przez swojego sługę,
A ten zniszczy świat

W tym dniu, narodzi się Bohater
Całkiem nieświadomy zostanie oznaczony
Gdyż tak mówią Gwiazdy Niebios
oraz upadli już bogowie.

Silmiralen (Elfia Pieśń Przyszłości) 

Vinise Glore,
biriade sohd if Rolov,
erob's dulvina sa mora,
Formisa, ne hos'a rinad
yorhan dlan weros,
A dlan, hue doros dywad
erob ack,  zu lora talve dum
hore midsa dlan weros






Rozdział Pierwszy

Na placu, przed domem Gubernatora Sargida, zebrała się grupa mężczyzn wraz z rodzinami. Zaproszono tu wszystkie rodziny ze Starej Marchii, począwszy od Fordingów i Gluenmorssów, a kończąc na Hodbergach i Delkonach. Nie brakowało też Silforgów, Jordingów, Abelrinów, Olbacków i Mortbergów. Zaproszono też kilku innych znanych osób. Jednym z nich jest czarodziej, o imieniu Ralvarthas. Zaproszono też Marlone, hrabinę z Dortepalu oraz innych, bardzo ważnych urzędników. Zaproszono szczególnie Karvina Rotellwina, dowódcę straży granicznej całej Marchii oraz jego podopiecznych. Zaproszono też znanego pół-elfiego barda Irvina Gugerina, Gnoma Jurga i jego sztuczne ognie. Wszyscy zaproszeni przyszli na uroczystość Gubernatora, który kończył właśnie osiemdziesiąt dziewięć lat. Goście zasiedli do stołu i czekali aż wyjdzie ze swojego wielkiego domostwa. Nie musieli czekać zbyt długo. Z wielkich, pięknych drzwi z ciemnego dębu, przeszedł przez nie łysy, stary człowiek, o bardzo wyraźnych rysach twarzy,  ubrany w elegancki ubiór. Nosił szpadę po prawej stronie, co świadczyło, że jest leworęczny. Koło niego szła jego córka, Christina Clovberg i jej narzeczony, oraz synowie i córki, jak i wnuki starszego człowieka. Wszyscy wstali z krzeseł i głośnym okrzykiem przywitali Gubernatora. Ten uśmiechnął się i przystanął na schodach, tak by wszystkich widzieć. Podniósł rękę, nastała cisza. Spojrzał wpierw na lewo, potem na prawo. Uśmiechnął się. Polizał sobie wargi i przemówił – Witam serdecznie na mojej ziemi, chciałbym, że szczególnością przywitać Silforgów,  Jordingów i Abelrinów, rodzinę Fordingów z Eldorasu i Gluenmorssów z północnej Starwonii. Olbacków i Mortbergów, Hodbergowie i Delkonowie. Witam wszystkich ze Starej Marchii. Widzę, że przybył do nas Ralvarthas. Hoho, witam szanowną pani Marlon, nie sądziłem , że pani będzie. Rottelwinie, twoja obecność tutaj mnie zaszczyca. Witaj Szalony Jurgu.  Irvinie młodzieńcze. Witajcie dzisiaj na Placu Simale. Jakże gorąco mi was widzieć. -
Wszyscy gromkim głosem powitali starca. Staruszek kontynuował – Dziś kończę osiemdziesiąt dziewięć lat.. - tu na chwile przerwał, gdyż goście zaczęli śpiewać 100 lat i jeszcze dłużej. Sargid, uśmiechnięty czekał, aż skończą i kontynuował swoją przemowę – Nie wiem, czy tego dożyje – uśmiechał się dalej – Dziś schodzę na emeryturę. Moim następcą zostanie mój Przyjaciel Leuis Stalhbhret. Szkoda, że nie ma go teraz z nami, siedzi podobno na zachodzie, ale chciałbym wam życzyć wam i sobie dobrej zabawy. Dzisiejszy wieczór ma być czymś szczególnym, nie dla Mnie, ale dla was. Gdyż to teraz jest wasz dzień. Bawcie się! Tańczcie! Pijcie du upadłego! Bawcie się, ile dusza zapragnie! Niech ta noc, będzie pamiętną nocą. - I tu skończył. Zszedł i zacząć rozmawiać z gośćmi na różne tematy. Irvin zaczął grać na swej gitarce. Dziewczęta tańczyły wraz z tancerzami. Jurg poszedł nieco dalej i puszczał fajerwerki. Kucharki co chwile coś gotowały. Wszyscy gości doskonale się bawią. Ralvarthas przypatrywał się licznym gościom. Co jakiś czas, przychodziły do niego dzieci i słuchały się jego opowieści. Szczególnie wsłuchiwał się młody chłopiec o imieniu Robbar Stalhbert, jest synem Leuis'a. Bardzo lubi słuchać opowieści o wielkich, mężnych bohaterach, złych smokach i trollach. Dlatego zawsze, gdy spotykał jakiegokolwiek czarodzieja, rzecz jasna takiego co lubi sobie pogadać, to wypytywał o jakąś historię. Było i tym razem. Usiadł koło Ralvarthasa i spytał się o historię o tym, jak Gubernator stał się bohaterem. Czarodziej spojrzał na niego. Nie zdziwiło go to, bo ani nie się nie złościł, ani nawet się nie uśmiechnął. Przypatrywał się młodzieńcowi. Nagle przemówił – Hmm... To bardzo ciekawa historię, mój drogi chłopcze. Dawno, no może niecałe 120 lat temu, na Starą Marchię napadł Forhjor, wielki zły gad. Był większy od tego domu – I wskazał na dom Gubernatora, a ten dom był dość wielki –  Nazywany był największą plagą tamtych lat. Spalił  Południową – Starwonię. Do dziś nie rosną w tamtych okolicach  żadne rośliny. Totalna goła ziemia. Farhjor nie był zwykłym gadem, jak zapewne się już domyśliłeś , był to smok. Magiczny smok. Zagnieździł się w Górach Ligril. Władca  Eldorasu wystawił  nagrodę za zgładzenie smoka. Było wielu ochotników. Niestety, za każdym razem, gdy szli do tych gór, nigdy nie powróciła. Przez 40 lat smok pustoszył całą okolicę. Po tych latach, do Starwonii przybył zacny człowiek. Nosił miano Sargida z Simale. Usłyszał o nagrodzie i postanowił odnaleźć smoka i go zgładzić. I tak zrobił. Przejechał północnym traktem ku górom. Potem zaczął się wspinac i wspinać do loża Forhjora. Gdy tam już dotarł, to go nie zastał. Postanowił, że urządzi na niego zasadzkę. I tak zrobili pułapkę na smoka. Wyglądała jak na niedźwiedzia, ale była 20krotnie razy większa. I tak czekali przez co najmniej dwa tygodnie. Gdy był wieczór, usłyszano wielki Huk! Usłyszano jęki, piski, krzyki i różne przekleństwa, czasem proszenie wręcz o pomoc. Cała brygada za Sargidem poszła. Zastali smoka,  uwięzionego w pułapce. Była to  czarna, wielka postać. Jego ciemnobrązowe oczy, były przepełnione złością, ale też uległością. Przypatrywał się człowieczkowi, który wymyślił na niego taką pułapkę. I przemówił do Sargida swym głosem, brzmiącym niczym grom. Wszyscy wokół zaczęli się go bać, gdyż głos powodował strach, wśród słabych ludzi. A powiedział ...-  czarodziej przerwał.  Ribbar spojrzał na niego ciekawskim wzrokiem. - Co powiedział? - Spytał w końcu. Czarodziej spojrzał na niego. Uśmiechnął się. - Chłopcze, czemuź mnie się o to pytasz? Czemu nie zapytasz się o to stojącego za tobą Starca? - Chłopiec szybko odwrócił wzrok. Za niego stała, dobrze znana mu postać. Stary Sargid patrzył  na niego czarnymi  oczami. Jego usta ukrywała sztucznym uśmiechem, swoją kamienną twarz. Podniósł rękę na znak przywitania się. Chłopiec od razu skapnął się, ze to nie do niego.  Został poproszony by sobie poszedł, najwyraźniej starsi ludzie chcieli sobie powspominać stare dzieje. Młodzieniec przeszedł wzdłuż niewielkiego żywopłotu, potem skręcił nieco ścieżką  ku stołom. Znalazł swoje miejsce i dosiadł do stołu. Obejrzał się dookoła. Przed nim siedziała postać o imieniu Fordok Fuglerdor. Krasnolud był niewiele mniejszy od niego, ale znaczniej grubszy. Jego ciemno-brązowa broda ukrywała zacną kolczugę. Po jego lewej stronie siedzieli Lilian Mortberg i jej mąż, Harlok. Po prawej usiadła się Melanie, córka Holdbergów. Po lewej, koło krasnoluda usiedli się Olbeckowie, zaś po prawej Jordingowie. Krasnolud był chyba bez rodziny. Nie był zbyt towarzyski. Brał wszystko co było na stole, od pieczonego dzika po małych śliwek. Był też nieco niechlujny. Nie zwracał uwagi na to, że osoby siedzące koło niego to bardzo ważni ludzie, w niektórych miastach, aż za bardzo. Często prosił chłopca, o jakiś kawałek ciasta lub dzban soczystej Alby, soku z jakiś czarnych jagód, których chłopiec nie znał. Koło niego dziewczyna, dziwiła się, że jest tak  miły dla krasnoluda i na odwrót. Nagle usłyszano barda,  który razem z grajkami zapraszał do tańczenia i śpiewania. Niektórzy poszli, inni jeszcze jedli. Wkrótce wszyscy wokół niego, prócz krasnoluda poszli się przejść lub potańczyć. Fordok wciąż się objadał, był nawet nieco szczęśliwy z tego powodu, gdyż nie musi się martwić, że komuś przeszkadza. Nie zwracał też uwagi na młodzieńca, który mu się przyglądał. Mineło trochę minut i chłopcu znużyło się przypatrywanie. Wstał i przeszedł wzdłuż stołów do niewielkiej przestrzeni otoczonej żywopłotem. Było nieco ciemno, bujne krzaki zasłaniały bawiący się tłum. Spojrzał w górę. Czarne chmury zakryły świetliste  gwiazdy.  Nie było też widać  dwóch czerwonych księżyców. Podobno legendy mówią, że z stamtąd pochodzą bogowie. Ciemność spowijała przestrzeń. Wiatr niósł barwne dźwięki z placu. Zaczęła go boleć głowa. Obejrzał się nieco po płocie. Zauważył małą wnękę. Podszedł i przeszedł przez nią. Zauważył maleńką ścieżkę, wiodącą ku wzgórzom, potem chyba dalej na las. Nie widać było zbyt wiele, gdyż było dosyć ciemno. Zaczął kroczyć ścieżką. Szedł ku najwyższemu ze wzgórz. Zatrzymał się przy głazie. Obejrzał się. Zobaczył naświetlony plac oraz cień domu Gubernatora. Goście się bawili i tańczyli. Chłopiec wziął wdech i wydech, potem wstał i wyruszył dalej ku lasowi. W końcu ogarnęła go wielka ciemność. Nie widział nic, niż 2m dalej. Zatrzymał się na chwilę, by spojrzeć na ciemno niebo. Czarne chmury, które zobaczył u gubernatora już sobie spełzły. Wiać było wielkie konstelacje gwiazd oraz dwa wielkie księżyce, które zaczęły oświetlać drogę młodzieńcowi.  Zobaczył, że znajduje się niedaleko lasu. Szedł ku nim. Wokół niego było słychać szum wiatru z południa. Chłopiec obejrzał się na Simale. Niestety nie zobaczył nic, prócz świetlistej poświaty znad wzgórza. Chłopiec wszedł do lasu. Wielkie, chropowate drzewa dodawały urok leśnej faunie. Krzaki przewyższały wzrostem chłopca.  Im głębiej, tym las był  gęściejszy. Poczuł ukłucie w szyje. Wokół niego zaczęło się roić od komarów i innych plugastw. Szedł dalej, ż natrafił na niewielki krąg, otoczony głazami. Po środku było wygasłe ognisko. Tego miejsca nie używał nikt od wielu lat. Przeczesąl dawne obozowisko. Znalazł kilkadziesiąt rzeczy,  takie jak krzesiwo czy nóż do krojenia chleba. Znalazł nawet stary, lecz nie podniszczony płaszcz. Chłopiec okrył się nim i podtulił się do jednego z głazów. Usnął.

***


Obudziło go promienie słońca. Było ciepło i ładnie. Nie było słychać szelestu wiatru, co oznaczało, że w ogóle wiatru nie było. Chłopiec obejrzał się wokoło. Obóz nie zmienił się od wczoraj. Rozciągnął się, wstał i poszedł swą ścieżką, którą wydeptał w nocy. Jego wzrok omamił przykry widok. Za wzgórz wydobywał się bardzo gęsty dym. Chłopiec migiem przebiegł między wzgórzami, wspinając się na szczyt najwyższej. Dom Gubernatora oraz cały jego ogród został spalony. Ucierpiały tez wszystkie domy w wiosce. Młodzieniec przeszedł przez płot, albo raczej z tego co zostało. Zobaczył zabite setki osoby. Wszyscy którzy tu byli zginęli. Zobaczył, że pośrodku stoi włócznia  z przybitą głową Gubernatora. Wokół leżało liczne ciała ludzi oraz zielonych istot, które zwanych były orkami. Młodzieniec nie wytrzymał i szybko wybiegł z podwórza. Wszedł na ulicę, skręcił w lewo i skierował się do Karczmy, która była w posiadaniu stajni. Niestety, gdy już dotarł, nie znalazł żadnego żywego rumaka. Tu, też leżały martwe ciała. Chłopiec wszedł do gospody i przeczesał cały budynek w poszukiwaniu strawy. Nic nie zostało, za to znalał manierkę. Wyszedł na zewnątrz i poszukał studni. Po czym nalał sobie wody do manierki, popijając przy okazji. Obejrzał się dookoła i zwrócił się w stronę wyjścia. Ruszył piechotą traktem do jednej z wielkich rzek Loren.  Było ciemno gdy dotarł. Znalazł znane mu miejsce, gdzie powinna być mała łódź. W końcu  odnalazł łódź i wypłynął. Spojrzał w górę i zapłakał...

***

   
Ulice Mortagi były przepełnione ludźmi. Dzisiaj był „Rin Alos 14*”, czyli święto Hebriony. Na targu wałęsało się mnóstwo kramarzy, kupców, rzemieślników i  strażników miejskich. Przy bramie znajduje się ok. 4 wartowników. Domy były wysokie na kilkadziesiąt metrów. Karczmy były przepełnione pijakami z zeszłej nocy. Robbar przypłynął 3dni temu do miasta.  Teraz siedział na jednej z kilku beczek, stojących naprzeciw budynku, w którym werbowano mieszkańców Starej Marchii do straży miejskiej.  Zastanawiał się, czy by przypadkiem do nich nie dołączyć. Wchodzili najróżniejszy ludzie. Niektórzy byli wysocy, inni mali, grubi, chudzi. Niektórzy posiadali blizny, inni skórę gładką jak u niemowlaka. Przychodziło wielu ludzi. Niektórzy tam zostawali, inni wychodzili. Młodzieniec zaczął rozmyślać, jak zostaje jednych z takich rycerzy, co wałęsają się po mieście i łapią morderców, lub jak miasto zostaje zaatakowane, a on stoi na na murze i wystrzeliwuje swe strzały.  Nagle poczuł szturchnięcie w lewy bar. Odwrócił się i zobaczył wysokiego człowieka. - Ej ty! - warknął na niego – Złaź  z moich beczek! - Chłopiec szybko zszedł z beczek. Ten zaś wziął dwa i gdzieś z nimi polazł. Młodzieniec stał sam na brukowanej drodze. Co chwila, przechodzili koło niego mnóstwo obywateli. Żadnych z tych twarzy nie była mu znajoma. Zrobił skręt w prawo i wszedł do „koszar”. Wewnątrz było dość  dużo miejsca. Pośrodku stało biurko i dwa krzesła, z czego jeden był zajęty przez starszego pana z wąsikiem. Na jednej z ścian,  były powieszone różne malowidła. Na przeciwległej były wywieszone miecze. Całe pomieszczenie oświetlało dwa duże okna. Młodzieniec przeszedł parę kroczków do przodu i usiadł na krześle. Nie wiedział co zrobić, więc czekał. Pan z wąsikiem, pisał coś w książce. Po chwili skończył i spojrzał na chłopca swoimi brązowymi oczyma. Spojrzał na książkę, przy okazji coś mamrotał.
- Co robi taki młody chłopczyk w tym miejscu? - Głos starca był strasznie chrapliwy       - Chce... Chciałbym dołączyć do Straży -  Wyjęknął     
- Ach nie bój się – uśmiechnął się starzec, kontynuował -  Chcesz dołączyć do straży? To źle trafiłeś, my bowiem nie należymy do tych słabiaków, kryjącymi się za murami miasta. My jesteśmy Najemnikami Pana Forlana Halmera, a nie przydupasami, jak tamci. - wstrzymał, by złapać oddech, po czym kontynuował – Więc... Hmm.. zapewne nigdy nie miałeś w ręku broni, prawda?
Miałem miecz – Odpowiedział, tym razem z większą pewnością siebie
Ale nim nie walczyłeś! -  Staruszek zaczął się drapać po wąsiku. Chłopiec chciał odpowiedzieć, lecz Pan go wyprzedził- Ale to nic, nauczysz się. Powiedzmy, że cię Nauczymy. Powiedz, ja ci na imię?
Robber  Stalhbert – odpowiedział młodzieniec
Świetnie, już wpisuje cie do książki – Wziął pióro, namoczył go w atramencie i wpisał gdzieś jego imię w książce – Ja jestem Egnar, powiesz ile masz lat
Prawie 16 – Odpowiedział
Staruszek znowu musnął piórem po ksiązce.
Świetnie, świetnie. Powiedz, skąd jesteś?
Z Simale
Hmm.. ok, tera.. mm.. Dobra, wszystko gotowe. Witaj wśród nas. Co  taki zdziwiony? Hej! Uśmiechnij się, jesteś u nas. Słuchaj, masz szczeście, bo zająłeś ostatnie miejsce, więc chodź za mną -
Staruszek wstał, zabrał księgę i podszedł do drzwi i przeszedł przez nie, za nim młodzieniec.  Weszli do pomieszczenia, nieco większego niż poprzedni. W środku było 6 osób, w tym dwie dziewczyny. Wszyscy byli w podobnym wieku co chłopiec, poza jednym, który najwyraźniej miał 8 lub niecałe 9 lat. W pomieszczeniu znajdowały się kilkadziesiąt skrzyń. Każda z nich miała napisane, co miało w środku. Ten mały, nie mógł dosięgnąć jednego z nich gdyż był zbyt wysoko.  Robber zastanawiał się, jak długo się z tym męczy. Staruszek, najwyraźniej nie zwrócił na to uwagi, za to wskazał Młodzieńcowi kilka skrzyń, oraz wyjaśnił co ma tu zrobić. Potem zwrócił się do pozostałych i przyjrzał się im. Na koniec skierował ich do wyjścia. Potem staruszek przekazał te same informacje mnie i malcowi, gdy skończymy z skrzyniami. Po czym, powrócił do poprzedniego pomieszczenia. Robber zwrócił uwagę na Malca. Miał na sobie hełm i buty. Wyglądał w tym nieco śmiesznie. Malec, nadal próbował dosięgnąć skrzyni. Po kilka podskokach i trudach, odwrócił się plecami do skrzyń i przysiadł. Robber podszedł i przyjrzał się skrzyni. „Kolczugi”. Złapał za skrzynie i pociągnął tak, że skrzynie znalazła się na podłodze. Zwrócił się do chłopca, który mu się przypatrywał. - Proszę, chyba próbowałeś sprawdzić jego zawartość – odpowiedział. Chłopiec szybko podbiegł i podziękował, po czym zaczął penetrować zawartość skrzyni. Robber zaś zaczął sprawdzać inne skrzynie. Po czym zaczął przymierzać każdą dostepna rzecz. Hełm, buty, rękawice, kaftan, miecz – drewniany, ale zawsze, znalazł jakiś jeszcze pas i inne przydatne rzeczy. Co chwilę pomagał malcowi, dosięgnąć kilka innych skrzyń. Wyszli  na zewnątrz, w pełni uzbrojeni. No może prawie, bowiem drewniane miecze, zbyt dużej szkody nie zrobią, prócz małych zadrapań i siniaków. Podeszli, jak nakazał staruszek, do największych drzwi. Gdy je otworzyli, oczom ukazała się sala z 24 łóżkami. W środku siedziała już reszta. Po dyskusji o łóżko, Robber wybrał sobie ten najbardziej oddalony w kąt, mały wybrał naprzeciw jego. Po paru minutach, zostali zwołani do placu.  Ustawili się w szereg. Naprzeci im wyszedł staruszek ze swoją księgą, po czym wyjaśnił im Regulamin, potem zaczął nawoływać do podpisania, że zapoznali się z Regulaminem. Wpierw szła wysoka dziewczyna o imieniu Aliana Robuor. Potem szła Rafena, równie wysoka co poprzednia. Potem szedł Gruby Foot Majeast. Czwarty poszedł Hunnor z Białowsi, wyglądem przypominał Młodzieńca. Następny był Mały Seth Unnlig. Przedostatni szedł Albreth Wasvell.  Na koniec szedł Robber. Po tym wszystkim posłano nas do umycia się i do pójścia spania.

W następnym dniu było straszne zamieszanie...


--------------

PS: To chyba mój najdłuższy tekst jaki dałem na Forum xD
Na to wygląda. ^^ Pousuwaj podwójne spacje, a dialogi daj od nowej linijki.

Ostatnio edytowany przez ElDragones (2015-01-04 22:46:47)


Galaktyka, you'll love it!
www.galactica.pun.pl - Mój autorski forum o Galaktyce Zapraszam

Offline

 
Zadaj pytanie on-line Google+

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB 1.2.23
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.administracjaumcs.pun.pl www.dziks.pun.pl www.potterharryfan.pun.pl www.flashkatowice.pun.pl www.hsg.pun.pl